Dyskrecja. Wytrwałość. Bezinteresowność. Cechy tak wśród nas rzadkie, tak cenne, tak potrzebne. W latach osiemdziesiątych, kiedy Fundacja Polcul, założona w Sydney przez grono tamtejszych Polaków, zaczynała swoją działalność, dyskrecja była, ze względów politycznych, nakazem chwili. Wspomaganie kultury niezależnej w kraju uchodziło przecież w oczach ówczesnych władz za dywersję. Udzielanie pomocy w formie nagród i stypendiów ludziom, uważanym przez reżim za wrogów, musiało się więc odbywać po cichu. Toteż, mimo że działalność fundacji obejmowała znaczną – i rosnącą z roku na rok – liczbę osób, szeroka opinia publiczna nic o Polculu nie wiedziała. Obecnie, w warunkach niepodległości, sytuacja nie uległa zmianie.
Polcul działa nadal bez rozgłosu, dbając jedynie o skuteczność swych poczynań. Działa wytrwale w przekonaniu, że upadek komunizmu nie oznacza bynajmniej rozwiązania problemów, z jakimi borykać się musi polska kultura. Anonimowy autor wstępu do broszury upamiętniającej pierwsze dziesięciolecie istnienia fundacji pisze: „Demokratyczna kultura społeczeństwa obywatelskiego nie powstaje automatycznie w momencie obalenia cenzury, powstania instytucji parlamentarnych i przeprowadzenia wolnych wyborów. Będzie rodzić się ze spo-łecznych inicjatyw w niezwykle trudnych warunkach politycznej niepewności, społecznego zubożenia i ekologicznej katastrofy”. Trafność tej oceny budzi zdumienie i podziw. My sami, tu na miejscu, nie od razu potrafimy zdobyć się na nią.
Nie mniejszy podziw budzi bezstronność fundacyjnych jurorów. Przeglądając listę osób przez nich wyróżnionych (a jest ich około siedmiuset!), spostrzega się, przede wszystkim, szerokość stosowanych kryteriów. Obok nazwisk znanych artystów, naukowców i działaczy figurują tu społecznicy i skromni pracownicy kultury, których ofiarność i bezinteresowność pozostawała często niezauważona. Obok Polaków są i przedstawiciele narodów sąsiednich, dzielących z nami wspólny los. Spotykają się tu wreszcie ludzie rozmaitych ideowych i politycznych opcji, nieraz dziś poważnie skłóceni. Oceniając ich zasługi, Polcul wznosi się ponad, małostkowe często, podziały. Jest w tym prawdziwy duch Solidarności – tej z najpiękniejszego okresu walki o sprawy zasadnicze. Oby duch ten patronował nadal szlachetnemu dziełu fundacji, na przekór trywialnej rzeczywistości, w jaką tak łatwo przeradza się zwycięstwo.
Jan Józef Szczepański